20 maja 2014

Chapter Seven

< Lucy >

Od trzech dni jestem już w domu. Dobrze, że mam sporo oszczędności,  bo inaczej umarłabym z głodu. Często myślę o Liamie. Jestem ciekawa jak się czuje. Wiem tylko tyle, że się wybudził i wyszedł ze szpitala. Ale co dalej? Chyba nic, będę szukać pracy i to chyba będzie na tyle. A on wróci do bycia sławnym piosenkarzem. Za godzinę mam spotkanie w sprawie pracy. I dlatego muszę się nieźle odstawić. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Wybrałam wygodne, a zarazem eleganckie ubrani
e, założyłam je i zrobiłam delikatny make up. Byłam gotowa, zabrałam ze sobą CV i wyszłam z domu. Szłam pewnym krokiem w stronę przystanku autobusowego. Poczekałam 5 minut i przyjechał. Weszłam i zapłaciłam kierowcy za bilet. Usiadłam blisko drzwi. Patrzyłam się w krajobraz za szybą, aż autobus stanął. Kierowca był zaskoczony, wyszedł i gdy wrócił powiedział, że autobus się zespół. Miałam ochotę się zabić. I jak ja trafię na spotkanie? Wyszłam i zaczęłam szybko iść. W pewnym momencie ktoś na mnie wpadł, a moje dokumenty poleciały w różne strony.
- Może byś uważał jak chodzisz - powiedziałam wkurzona.
- Przepraszam, ale ty też byś mogła uważać - usłyszałam męski głos. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam dobrze znaną mi osobę. Był nią Liam. Tak to Liam.
- Może mógłbym coś dla ciebie zrobić, jakoś się zrewanżować za ten upadek? - spytał.
- Raczej nie. Śpieszę się na spotkanie i tak jestem już spóźniona - odpowiedziałam podnosząc się z ziemi i zbierając kartki mojego CV.
- Podwieźć cię? - zadał kolejne pytanie.
- Dobrze.
Poszłam z nim do jego samochodu. Wsiadłam do mercedesa i zapięłam pasy. Liam zrobił to samo i odpalił. Po dwudziestominutowej jeździe byliśmy na miejscu. Odpięłam pasy, podziękowałam Payne'owi za podwózkę i wysiadłam z auta. Czym prędzej pobiegłam do salonu kosmetycznego, w którym chce pracować.

< Liam >

Tajemnicza dziewczyna, na którą dziś wpadłem wydawała mi się znajoma. Nawet nie wiem jak ma na imię, a ona nie wie jak ja się nazywam. A może wie? W pewnym momencie wszystko zaczęło się układać w całość. Znajoma twarz, ten głos i ten spokój. To musiała być Lucy. Uświadomiłem sobie, że tak zwyczajnie ją puściłem. Postanowiłem zaczekać, aż wyjdzie i jechać za nią.

< Lucy >

Choć się spóźniłam właścicielka salonu nie miała mi tego za złe.Była bardzo miła i dobrze mi się z nią gadało. Powiedziała, że się ze mną skontaktuje. Gdy wyszłam poszłam prosto do domu. Zdałam sobie sprawę, że nie jest to tak daleko. Jakieś 15 kilometrów od mojego domu.

< Liam >

Gdy Lucy wyszła od kosmetyczki pojechałem za nią. Będąc na miejscu wyszedłem z samochodu i krzyknęłem 'Lucy!' Ona się odwróciła, a ja podbiegłem do niej.
- Liam? - spytała - Co ty tu robisz?
- Jak dobrze, że cię złapałem. Szukałem cię po wyjściu ze szpitala - powiedziałem dysząc.
- Co? Szukałeś mnie? - zapytała zszokowana.
- Tak. Dzięki tobie żyję i jestem ci za to wdzięczny - powiedziałem.
- Nie musisz dziękować, wiele osób by to zrobiło.

< Lucy >

- Ale dlaczego to zrobiłaś? - spytał.
- Bo chciałam, żebyś miał część mnie w sobie - po tych słowach Liam się do mnie zbliżył i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, a zarazem poczułam mrowienie w brzuchu. Chyba się zakochałam. Po chwili nasze usta się rozłączyły. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc Liam zaczął.
- Umówisz się ze mną? - zapytał.
- Eee... jasne - wydusiłam z siebie.
- Wspaniale, wpadnę po ciebie o ósmej, tylko podaj mi numer do siebie.
Wpisałam Liamowi swój numer komórki, a gdy mu oddałam telefon zrobił mi zdjęcie.
- Świetnie. Zobacz jak ślicznie wyszłaś - powiedział i pokazał mi je. Uśmiechałam się do niego. Nawet nie wyglądałam tak źle.
- Ja muszę lecieć, pa - powiedział i odszedł.
- Pa - krzyknęłam za nim.
Weszłam do domu i szybko poszłam do pokoju wybrać kreację na randkę.
--------------------------------------
Macie siódmy rozdział. Proszę komentujcie to dla mnie ważne.
~Edyta

1 komentarz: