03 stycznia 2014

Chapter Two

Obudziłam się i zrozumiałam, że już za parę godzin wylatuję do Londynu. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic i ubrałam się, a włosy upięłam w koczka i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Byłam przekonana, że rodzice jeszcze śpią, ale byłam w błędzie. Mama właśnie robiła kanapki, a tata oglądał telewizję.
- Hej mamo, hej tato.
- Cześć kochanie, zrobiłam dla ciebie kanapki. Zjedz proszę - powiedziała z uśmiechem. Jak ja kocham swoją mamę, będę strasznie za nią tęsknić.
- Dobrze mamuś.
- Skarbie mam dla ciebie prezent.
- Jaki, tato? - spytałam go.
- Kupiłem ci dom w bardzo ładnej okolicy Londynu - dał mi adres i numer do właściciela - Zadzwoń do niego i odbierz klucze.
- Dziękuje, kocham cię - przytuliłam się do ojca.
Zjadłam kanapki przygotowane przez mamę, a następnie zadzwoniłam po dziewczyny. Gdy przyszły, razem z moimi rodzicami pojechaliśmy na lotnisko. Będąc na miejscu czekaliśmy na mojego braciszka. Minęło 20 minut i Kris już był. Jakaś kobieta powiedziała przez mikrofon "Lot 315 do Londynu wylatuje za 10 minut". Dopiero teraz zrozumiałam, że muszę się pożegnać z bliskimi.
- Już muszę iść - przytuliłam mamę, tatę, a następnie Olivię i Lolę. Na koniec Kris'a.
- Nie zapomnij o swoim starszym bracie no i nie zwariuj tam w Londynie. Jest inna pogoda - gdy to powiedział zaśmiałam się.
- Nie martw się, nie zapomnę i wiem jaka jest tam pogoda - teraz on się zaśmiał - Na razie.
- Pa słońce - powiedziała jeszcze mama, a ja odeszłam w stronę wejścia. Odwróciłam się i pomachałam rodzince oraz przyjaciółką na pożegnanie. Gdy byłam już w środku samolotu stewardessa skierowała mnie do pierwszej klasy. Zajęłam miejsce i czekałam, aż wystartujemy.

< Mark >

Biegłem ile sił miałem w nogach. Musiałem zdążyć zanim Lucy wyleci i już nigdy jej nie zobaczę. Pewnie zastanawiacie się dlaczego to robię, dlatego że zdałem sobie sprawę, że ją kocham. Tak KOCHAM Lucy i nie pozwolę jej odejść od tak. Zrobię wszystko by mi wybaczyła i wróciła do mnie. Gdy dotarłem spotkałem rodziców Lucy, Kris'a, Lolę i Olivię. Powiedzieli mi, że Lucy jest w samolocie i leci do Londynu. Byłem strasznie zawiedziony, zrezygnowany i podle się czułem. Myślałem, że wszystko stracone, ale dostałem od ojca Lucy jej nowy adres. Wiec postanowione w najbliższym czasie lecę do Londynu.

< Lucy >

Od jakiś dwóch godzin lecimy. Nie mogę się doczekać, kiedy już wylądujemy. Od czasu do czasu wpatruję się w okno i podziwiam piękne widoki. Kapitan powiedział, że za 10 minut lądujemy, zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko.

***

Już stoję na lotnisku w Londynie. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem w stolicy Wielkiej Brytanii. Czy ja śnię? Na wszelki wypadek się uszczypałam. Jednak nie śnię na całe szczęście. Zadzwoniłam po taksówkę, która jak się okazało już była przy lotnisku. Taksówkarz wsadził moje walizki do bagażnika. Podałam mu adres mojego nowego domu. Zadzwoniłam do właściciela, by odebrać klucze. Powiedział, że będzie tam jak najszybciej. Świetnie wszystko jak na razie idzie po mojej myśli.
- Pierwszy raz w Londynie? - wyrwał mnie z myśli kierowca.
- Tak, bardzo tu pięknie.
- Rzeczywiście - powiedział, przez resztę drogi siedzieliśmy w milczeniu.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję. Ile się należy?
- 30 £ - dałam mu odpowiednią kwotę i wyszłam z pojazdu.
Kierowca wyjął z bagażnika walizki, pożegnałam się z nim i poszłam w stronę domu. Zapukałam i po chwili otworzył mi dość wysoki i dobrze zbudowany brunet.
- Dzień dobry - przywitałam go.
- Dzień dobry. Jestem Tom Parker.
- Miło mi, Lucy Carter - podałam mu rękę.
- Wzajemnie. Zapraszam do środka - powiedział, a ja zabrałam bagaże z dworu.
Weszłam i oniemiałam, było tam tak pięknie. Wszystko dopasowane kolorystycznie tak jak lubię.
- Podoba się? - spytał.
- Oczywiście, że tak panie Parker.
- Chodźmy podpisać dokumenty.
- Dobrze.
Pan Parker zaprowadził mnie do kuchni i kazał mi się podpisać. Szybko machnęłam parafkę.
- Oto pani klucze. Proszę dbać o ten dom.
- Jasne, że będę dbała.
Po chwili były właściciel wyszedł z mojego domu. Czy to nie brzmi pięknie 'mój dom'. Postanowiłam się trochę porozglądać. Była tu piękna kuchnia, salon, 2 łazienki, 2 pokoje i przedpokój. Weszłam na górę i wybrałam sypialnię dla siebie, rozpakowałam się i rzuciłam na łóżko. "Jestem w domu!" krzyknęłam. Byłam pewna, że się tu odnajdę. Chciałam się upewnić czy przestawiłam zegarek w telefonie na czas w UK. Wskazywał on 18:06, więc w LA jest 10:06 - pomyślałam. Miałam zamiar zadzwonić do bliskich, ale zrezygnowałam bo nie miałam sił. Cały ten lot był ekscytujący i męczący. Zeszłam na dół i zajrzałam do lodówki. Była pusta. TAK PUŚCIUSIEŃKA. Zabrałam portfel i wyszłam szukać sklepu, by zrobić zakupy. Jak się okazało nie musiałam długo szukać, bo sklep był w okolicy mojego domu. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne, na cały tydzień będzie mi starczyć. Wróciłam z zakupami i przygotowałam sobie kolację. Po zjedzeniu poszłam wziąć długi prysznic. A następnie walnęłam się na łóżko i poszłam spać.
-------------------------------------------------------
Mój 2 rozdział trochę więcej się w nim dzieje ale nadal nie jest super.
Ale już w trzecim będzie tyle akcji no i pojawi się 1D ♥
KOMENTUJCIE PROSZĘ :D
Pozdrawiam Edyta

2 komentarze: