05 stycznia 2014

Chapter Three

Wstałam bardzo wypoczęta. Zaczęłam się zastanawiać czy tak działa na mnie to miasto. Chyba tak. Poszłam do toalety ogarnąć się. Pomyślałam, że południu zacznę szukać pracę. Ale wpierw zadzwonię do rodziców. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Następnie zadzwoniłam do mamy.
J(a): Hej mamuś.
M(ama): Hej Lucy. Jak tam u ciebie słońce? Dobrze się czujesz?
J: Tak, w Londynie jest wspaniale. A mój dom jest taki piękny. Musisz z tatą i Krisem tutaj przyjechać.
M: Oczywiście, że cię odwiedzimy. Bardzo się cieszę, że ci się podoba.
J: Wszystko w porządku?
M: Tak tak kochanie tylko, że u nas jest pierwsza w nocy.
J: Oj przepraszam zapomniałam o różnicy czasu. No to pozdrów tatę i Kris'a.
M: Nic się nie stało skarbie. Na pewno pozdrowię. Pa.
J: Pa.
Trudno będzie mi się z nimi kontaktować, ale coś wymyślę. Wyszłam z domu by rozejrzeć się po okolicy. Szłam sobie chodnikiem i chciałam przejść na drugą stronę i...

***

Otworzyłam powieki, widziałam niewyraźny obraz i słyszałam jakiś głos.
- Proszę pani, proszę pani. Nic pani nie jest?
- Chyba nic, tylko... noga i głowa mnie bolą.
- Dzwonię po karetkę - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Następną rzeczą jaką pamiętam to jak obudziłam się w obcym mi pomieszczeniu.
- Gdzie ja jestem? - spytałam jakąś kobietę.
- W szpitalu, potrącił panią samochód - powiedziała po czym dodała. - Zaraz przyjdzie do pani lekarz.
- Dzień dobry, jestem pani lekarzem. Nazywam się Carlisle Moor. - powiedział dość młody człowiek jak na lekarza. Miał piękne blond włosy, bardzo jasną karnację i brązowe oczy.
- Dzień dobry panie doktorze.
- Jak się pani czuje?
- Chyba dobrze.
- Ma pani nie wielkie obrażenia, stan jest stabilny. Niedługo pani stąd wyjdzie.
- Aha, a dokładnie to ile tu już leżę?
- Dwa dni.
- Panie doktorze. Panie doktorze. Mamy pacjenta w bardzo ciężkim stanie. Przyjechał tu z czwórką przyjaciół. Ma niewydolność nerek - uważnie przysłuchiwałam się rozmowie lekarza z pielęgniarką.
- Dlaczego jest tu tyle paparazzie? - spytał się dr.Moor.
- Aaa. Zapomniałam powiedzieć ten mężczyzna jest z jakiegoś sławnego boysbandu. Nazywa się Liam Payne. - Wszystkie te słowa układały się w całość. Mój idol jest w tym samym szpitalu co ja. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Szczerze mówiąc to wolałabym go tu nie spotykać.
- Potrzebujemy natychmiast dawcy. Długo bez nerki nie pociągnie.
- Może jego koledzy zgodzą się być dawcami.
- Może.
- Panie doktorze.
- Tak?
- Co mu jest? - zapytałam.
- Pan Payne ma niewydolność nerek, bez szybkiego przeszczepu może nie przeżyć. - odpowiedział. W tej chwili byłam jednego pewna.
- Ja zostanę dawcą.
- Co takiego?
- Ja chcę zostać dawcą.
- Ale jest pani tego pewna?
- Tak na 101%.
- Dobrze, pójdzie pani na pobranie krwi, jeśli grupa będzie się zgadzać będzie mogła pani zostać dawcą.
Zabrali mnie na pobieranie. Trochę byłam przerażona, ale poczułam potrzebę by pomóc Liamowi. Może to przeznaczenie, że znaleźliśmy się w tym samym miejscu w tym samym czasie i być może ja zostanę dawcą. Raz dwa i po krzyku.
- Woli pani z prawej czy lewej reki? - zadała mi pytanie pielęgniarka.
- Z lewej - odpowiedziałam krótko.
Poczułam ukłucie i zanim się obejrzałam pielęgniarka wyciągnęła już igłę. Zostałam zaprowadzona do sali i szybko się położyłam, bo byłam bardzo zmęczona.
----------------------------------------------------------
Trzeci rozdział jest i mam nadzieję, że was trochę zaskoczyłam.
One Direction jest ale za razem nie jest :)
KOMENTUJCIE PROSZĘ
Pozdrawiam Edyta ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz